Dlaczego dlaczego?:
2007 r.

Dlaczego ciągle zadaję sobie pytanie „dlaczego”?
Myślę, że z nadmiaru stale obecnych wątpliwych obecności, dyskusyjnych bytów, tworów istniejących chwilowo dzięki wizualno-pojęciowej umowie lub fałszywej egzystencji pseudoobecności i nie-obecności.
Także z powodu nieosiągalnego marzenia o znalezieniu esencji, zagubionej w wielokształtnej realności, tłumiącej to, co pomyślane i idealne.

Manipulując na obszarze sztuki kuboidalnością kuba, próbuję własne przemyślenia odnosić do:

  • prawdy bytu,
  • bytości,
  • bycia-bytem bytu.
Odpowiedzi na pytania stawiane praktyką artystyczną szukam w rozważaniach Husserla, pojmującego byt jako nie-realność tego, co idealne, i uważającego, że idealność jest bytem pomyślanym. Husserl zastanawiał się też nad odrębnością realnego i fikcyjnego, należącego do dziedziny możliwego realnego.
Próbuję to, co czynię, osadzić w Heideggerowskiej różnicy pomiędzy tym, co obecne, a obecnością, między bytem a byciem, jeszcze na inny sposób uświadamiając sobie, że to samo nie jest bynajmniej ze sobą tożsame.
Wspieram jawiące mi się intuicje konstatacjami Emmanuela Levinasa, odnajdując w jego „Całości i nieskończoności” stwierdzenie, iż niebędący niczym pozór nie jest bytem, gdyż w żaden sposób nie jest „w sobie”, będąc tylko „skórą” bycia w oczach kogoś, komu pozory zastąpiły ukazującą mu się wcześniej rzeczywistość.
Poddaję się też zwątpieniom, znajdującym pożywkę w lekturze pism Derridy, w jego rozważaniach dotyczących wspólnych korzeni esencji i egzystencji, w świadomości bycia zdanym na nieporozumienia i ustawiczne narażanie się na niezrozumienie.

Dlaczego zajmuję się rzeczami „nie-do-pomyślenia”?
W nadziei, że istnieje jakieś „poza” – poza fizyczną obecnością i wyobrażalną istnością. Choć jeżeli istnieje, to nie należy stawiać o nie żadnych pytań, chyba że owo „poza” jest jeszcze jednym złudzeniem.

Dlaczego stale rozbijam przestrzeń, by znów uparcie ją scalać?
Dlaczego wiedząc, że jej jedność skazana jest na przypadkowość, nieznużenie ją odradzam?
Dlaczego wszystko, czym pragnę zawładnąć i co chcę oswoić, jest zarazem racjonalnością i przypadkiem?
Dlaczego przestrzeń dezorganizuję, przemieszczając jej wyznaczniki i tłumiąc w ten sposób jej czytelny sens? – Z potrzeby wypowiadania się poprzez tradycję przeciwko niej?
Dlaczego, ulegając mistyfikacjom, natychmiast je demistyfikuję? – Ze sprzeciwu dla jednej jedynej odpowiedzi? Z niechęci dla jednoznacznych kwalifikacji?
Dlaczego tak silnie zakorzeniona jest we mnie (z moją skłonnością do konstruowania) chęć operowania anarchicznymi, więc w efekcie destrukcyjnymi wymiarami?
Dlaczego powtarzam się w wystawowych aranżacjach, zarazem je różnicując? – Z konieczności repetycji różnic? Z pragnienia różnicowania powtórzeń? Z uwagi na milczącą zgodę na wielość sensów każdego przedstawienia? Z przymusu poddania się niepohamowanemu procesowi odsłaniania się obrazów? Z powodu uświadomienia sobie odsyłania nas przez nie do nieprzewidywalnych znaczeń? Z daremności próby ustalenia ich początku?
Dlaczego coraz głębiej pogrążam się w porządku spontaniczności?
Dlaczego...?
Dlaczego uciekam z terroru tautologii? – Z powodu ubogiej analogii formułowanych w jej obrębie wypowiedzi? Przez wzgląd na marzenie o odnalezieniu drogi do esencjonalności?
Dlaczego, ześrodkowując swoją aktywność na Jednym, rozprzestrzeniam jego kolejne odsłony, inaczej za każdym razem wpisując je w zastane wnętrza – zupełnie tak, jakbym kierował się niezaspokojonym pragnieniem restaurowania wciąż na nowo niezadowalającej obecności?
Dlaczego ulegam figurom a-sensownym?
Dlaczego pochłania mnie posługiwanie się znakami, które utraciły swój znaczeniowy kształt? Dlaczego intryguje operowanie znaczącym, pozbawionym określonego znaczonego? – Czyżby frapowało mnie budowanie struktur o charakterze czysto retorycznym?
Dlaczego szczególnie bliska jest mi „wytwórczość”, pojmowana jako system różnic?
Dlaczego stale ocieram się o samoobalający charakter swojej twórczości, coraz wyrywając ją ze zwątpień i rezygnacji?
Dlaczego owa twórczość ewoluuje – ciągle, i nadal?
Dlaczego popada w niedefiniowalność, uwikłana w liczne nierozstrzygalniki?
Dlaczego rozstrzygającym w jej przejawach okazuje się to, co będąc na marginesie, nie jest bynajmniej marginalne?
Dlaczego satysfakcjonuje mnie prowizoryczność? – Z pragmatycznych względów?
Dlaczego akceptuję chwiejny w istocie ład i anarchiczny porządek w powoływanej do istnienia sferze wizualnej? – Z chęci ukazania przejściowej stabilności wszelkich przedstawień?
Dlaczego legalizuję fikcję, operując przemiennie jej rozświetlaniem i zaciemnianiem?
Dlaczego pochłania mnie otchłań całkiem-innego, jego nieskończona inność?
Dlaczego własne odsłanianie służy mi do skrywania siebie?

Dlaczego, jak „dlaczego”, to od razu dla czego, skoro „dlaczego” nie zawsze musi odnosić się do czegoś konkretnego, kierując do tego nieograniczenie pojemnego, które opiera się wszelkim objaśnieniom i jest odporne na próby definiowania?
Czyżby istota moich wypowiedzi rzeczywiście sytuowała się poza słowem? A jeżeli słowami obarczona, znaczeniową kwintesencję zawierając w tytule „Bezwymiar iluzji”, to nieuchronnie musi być zdana na nienazywalną możliwość Nazwy.

Jerzy Olek: Umożliwianie niemożliwemu, Wrocław, 2007.

All right reserved by Jerzy Olek | mapa strony